Plakat na ścianę, zatytułowany Pomyślę o tym jutro Ciekawy i oryginalny plakat na ścianę. Wyprodukowany na papierze o wysokiej gramaturze w cyfrowej jakości. Plakat wykonany przez polskiego producenta. Świetnie nadaje się do oprawienia w ramy lub antyramy. Specyfikacja papier satynowy 220g/m2 druk cyfrowy wymiary plakatu 50x70 cm
– Nie mogę teraz o tym myśleć, bo oszaleję. Pomyślę o tym jutro. Tak zwykła mawiać w obliczu trudności Scarlett O’Hara, bohaterka Przeminęło z wiatrem. W wersji oryginalnej: – I can’t think about that right now. If I do, I’ll go crazy. I’ll think about that tomorrow. Prokrastynacja (odwlekanie) Pomyślę o tym jutro może być przejawem braku odwagi, aby się z problemem zmierzyć. Może być ucieczką przed problemem. Albo być podszyte myśleniem życzeniowym: poczekam, może problem sam się rozwiąże? Ale nie musi. Jak sprawdzić kiedy to jest przejaw prokrastynacji? Bardzo prosto. Jeśli wyrażenia pomyślę o tym jutro używam w znaczeniu kiedyś, może: jest to raczej prokrastynacja. Słówka jutro podobnie jak kiedyś albo może, czy za jakiś czas używane są jako usprawiedliwienie. Nie chcę się tematem zająć teraz. Ale, aby zagłuszyć wyrzuty sumienia, obiecuję, że do tematu wrócę. Jednocześnie, tak naprawdę, nie chcę do tematu wracać: więc podaję nieokreślony termin. Oczywiście, wiem też z doświadczenia, że wyrzuty sumienia i tak się pojawią. Moje sumienie czuje jaką grę prowadzę. W tym momencie jednak, wybieram najprostsze rozwiązanie. Przecież jeśli będę o tym myśleć teraz to oszaleję. Pomyślę o tym jutro, a wewnętrzny krytyk Chwytanie byka za rogi może być przejawem odpowiedzialności. Może być przejawem odwagi. Przejawem dorosłości. Umiejętności rozwiązywania problemów natychmiast, gdy się pojawią. Może. Ale nie musi. Kiedy jest przejawem dorosłości, a kiedy infantylizmu? Jeśli jestem pod wpływem silnych emocji to mam zawężone pole świadomości. Oznacza to, że nie jestem w stanie myśleć racjonalnie. Nie mam wtedy też dostępu do wszystkich swoich zasobów: pamięci, umiejętności logicznego myślenia, kojarzenia faktów, wyciągania wniosków, itp. Jeśli, w takim stanie, zamiast pomyśleć o tym jutro upieram się, że zajmę się problemem natychmiast: nie jest to przejaw dorosłości. Podobnie, gdy temat podsuwa mi wewnętrzny krytyk. Tzn. pojawia się myśl dotycząca sprawy, która nie wydarzyła się ostatnio. Sprawa może nawet być ważna, ale myśl o niej pojawia się znienacka. Nie planowałem się tą sprawą teraz zajmować. Mam inne ważne sprawy. Jeśli ulegam wewnętrznemu krytykowi, bo mi tę myśl natrętnie podsuwa: jestem marionetką. Wtedy to nie ja decyduję o czym myślę (i czym się zajmuję). Złoty środek dla pomyślę o tym jutro Już wiesz o co chodzi, prawda? Chcesz problemy rozwiązywać na Twoich warunkach? Ty decyduj kiedy się nimi zajmiesz. Nie ma znaczenia kiedy to będzie. Ważne, aby odbyło się to wtedy, kiedy sobie zaplanowałaś. W przeciwieństwie do decyzji podejmowanych przez Twoje emocje. Uwaga do osób mających tendencje do prokrastynacji Jeśli masz ochotę pomyśleć o tym jutro: znajdź w kalendarzu termin, gdy się tym tematem zajmiesz. Zablokuj sobie ten termin. Nie musisz wtedy rozwiązać problemu. Ważne żeby wtedy wykonać choć jeden krok do jego rozwiązania. Dzięki temu nie będziesz żyć w cieniu ciągłych wyrzutów sumienia. Uwaga do DOerów, którzy muszą wszystko robić od razu Gdy masz ochotę zająć się trudnym tematem: sprawdzaj swój stan emocjonalny. Jeśli Twoje emocje są na wysokim poziomie: najpierw zajmij się nimi (np. przygotowuj emocje do egzaminu).
iTunes: http://smarturl.it/scarlett-oharaMerch: http://riserecords.merchnow.com/catalogs/scarlett-oharaThese lines they follow like the boys that surround yo

Jej filmowa bohaterka Scarlett O'Hara mówiła: "Pomyślę o tym jutro". Ona zaś przejmowała się wszystkim na zapas. W pamięci widzów zapisała się dwiema genialnymi rolami: w filmach "Tramwaj zwany pożądaniem" oraz "Przeminęło z wiatrem". Wczoraj minęło 81 lat od premiery tego drugiego dzieła. Piękność, stworzona do bałamucenia mężczyzn”, „Najlepsze, co Wielka Brytania mogła dać Hollywood”, „Gwiazda, na którą czekaliśmy”, „Bogini!” – tak pisano o 26-letniej Vivien Leigh, gdy w 1940 roku odbierała Oscara za rolę Scarlett O’Hary w „Przeminęło z wiatrem” (1939). Ona jednak nie była zadowolona. – Nie jestem gwiazdą filmową, a na pewno nie tylko nią. Jestem aktorką. Prawdziwą. Urodzoną po to, aby grać. Bycie gwiazdą oznacza życie w fałszu, dla złudnych wartości i taniego rozgłosu. Ja pragnę czegoś więcej – cierpliwie tłumaczyła reporterom. Oni zaś zauważyli, że słodki kociak potrafi błyskawicznie zamienić się w drapieżną lwicę. I tak było przez całe jej życie. Jedyny przyjacielMała Vivian Mary Hartley lubiła sobie wyobrażać, że jest postacią z bajki. Łapczywie pochłaniała podsuwane jej przez mamę książki, a potem udawała, że jest Alicją w Krainie Czarów lub Małą Syrenką. Jako że urodziła się w Darjeeling w Indiach, wcześnie poznała hinduską mitologię. W zabawach wcielała się więc w boginię nocy Ratri i szczęścia Śri. Po pierwszej wojnie światowej rodzice opuścili zielone wzgórza u stóp Himalajów. Rozpoczęli nowe życie w Anglii, a sześciolatkę posłali do katolickiej szkoły z internatem. Oderwana od świata, który znała i kochała, zaczęła fantazjować: – Będę sławna. Zagram sto wspaniałych ról i wszyscy mnie polubią. Uważała, że ma już pewne doświadczenie. W końcu jako trzylatka wystąpiła na scenie amatorskiego teatrzyku. Zadeklamowała wtedy pięknie popularny wierszyk dla dzieci. – Te rymy znano za Szekspira! – pochwalił ją tata. Córka zapamiętała nazwisko pisarza, a gdy podrosła, przeczytała wszystkie jego dramaty. W wielu z nich później zagrała. Zanim jednak do tego doszło, była samotnym dzieckiem, którego powiernikiem stał się stary kot. Dobrze, że zakonnice pozwalały jej zabierać go na noc do dormitorium. Wkrótce zaprzyjaźniła się też z Maureen O’Sullivan (matką Mii Farrow). Koleżanka tak jak Vivian marzyła o aktorstwie i dopięła swego wcześniej. Z siłą huraganuBył rok 1931, gdy 18-letnia panna Hartley zobaczyła film z udziałem Maureen. Podobno tak długo suszyła ojcu głowę, aż zapisał ją do Królewskiej Akademii Sztuki Dramatycznej w Londynie. Wkrótce wyszła za mąż za prawnika Herberta Leigh Holmana. – Aktorzy! Cóż to za zawód? Banda kuglarzy i tyle – kpił. Młoda żona uważała, że jedyną dobrą rzeczą, jaką mu zawdzięcza, jest pseudonim sceniczny Vivien Leigh. Wybrała go, choć agent sugerował, by postawiła na April Morn. U progu sławy, w 1935 roku, poznała Laurence’a Oliviera. Przyszła obejrzeć spektakl z jego udziałem. Potem on wybrał się do teatru „na Vivien”. – Miała siłę huraganu – mówił. Nie wiedział, że nosiła w sobie ziarno szaleństwa, które niebawem da o sobie znać. Wystąpili razem w inscenizacji „Hamleta” i filmie „Wyspa w płomieniach” (1937). Gdy zaś wyjechał do USA kręcić „Wichrowe wzgórza”, spakowała podróżny neseser, zostawiła męża oraz córeczkę Suzanne i ruszyła za nim. – Słodki Larry jest moim całym światem – powtarzała. Równia pochyłaW Hollywood spełniło się jej marzenie. Otrzymała rolę w ekranizacji „Przeminęło z wiatrem”. Na planie pracowała bez wytchnienia. Wypalała do czterech paczek papierosów dziennie i wpadała na przemian w euforię bądź depresję. Kiedy przychodziły gorsze chwile, zamykała się w sobie. A potem zaczynała krzyczeć. Nazajutrz nic z tego nie pamiętała. Gigantyczny sukces, jaki odniosła, zdecydowanie ją przerósł. Osłodą był ślub z Olivierem w 1940 roku. Drugi mąż stał się jej obsesją. Był jednocześnie wrażliwy i zdecydowany. Znosił zmienne nastroje Vivien. Nie odszedł, gdy zdiagnozowano u niej psychozę maniakalno-depresyjną. Opiekował się nią, kiedy zachorowała na gruźlicę. Pocieszał, gdy dwa razy poroniła. Akceptował kochanków. Przede wszystkim zaś uwielbiał pracować z nią w filmach i teatrze. Szczytowym osiągnięciem Leigh była rola obłąkanej Blanche DuBois w „Tramwaju zwany pożądaniem”, nagrodzona w 1952 roku Oscarem. – Dla dobra kreacji była gotowa czołgać się po potłuczonym szkle – mówił reżyser Elia Kazan. Niestety, wybitna aktorka czerpała coraz mniej radości z życia: – Jestem skorpionem, a one same się niszczą i zabijają – stwierdziła gorzko. W 1959 roku związała się z Jackiem Merivalem. Rok później przypieczętowała rozwód z Laurencem. Zmarła 8 lipca 1967 roku na gruźlicę, mając zaledwie 53 lata. W pokoju czuwał jej ukochany perski kot, a na szafce przy łóżku stało zdjęcie Oliviera.

Żyjąca chwilą Scarlett O’Hara. „Nie chcę o tym teraz myśleć. Pomyślę o tym jutro” - najsłynniejsze zdanie głównej bohaterki powieści „Przeminęło z wiatrem” powinno być mottem każdej kobiety przechodzącej rozterki miłosne. Silna na zewnątrz i delikatna w środku - taka jest Scarlett, która nigdy nie traci nadziei
Nie wiem jak wy, ale ja zwykle unikam pisania jakichkolwiek recenzji bezpośrednio po odłożeniu przeczytanej książki na półkę. Z doświadczenia wiem, że takie teksty są najczęściej średnio obiektywne, bardzo emocjonalne i jeszcze bardziej chaotyczne. Napisanie w miarę przyzwoitej opinii wymaga moim zdaniem ochłonięcia - snu, spaceru, filmu, czegokolwiek, co oderwie nasze myśli od świeżo pochłoniętej lektury. Dlatego już na początku tego wpisu pokornie proszę o wybaczenie i uprzedzam, że w żadnym razie nie odpowiadam za to, czy poniższe słowa mają jakiś sens. Może zdarzyć się tak, że nie mają żadnego. Jestem jednak w stanie wielkiej euforii, totalnego oszołomienia, zdumienia i masy innych, w większości skrajnych emocji. Nie mam pojęcia co sobie myślała pani Mitchell pisząc coś takiego, nie wiem też co ja sobie myślałam sięgając po tę książkę. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko jedno - naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego. Słowo honoru. Wiedziałam oczywiście, że to może być bardzo dobra historia, w końcu hasło "Pulitzer" jeszcze coś znaczy. Sam zresztą tytuł zna każdy, kto nie urodził się i nie wychował w jakiejś wielkiej, gęstej, dzikiej dżungli. Pierwszym moim zaskoczeniem związanym z tą powieścią była jej objętość. Kiedy zobaczyłam książkę, w mojej głowie zrodziła się niezbyt mądra myśl, że może te wszystkie nagrody i zachwyty to zasługa prawie 900 stron tekstu. Tak, tak, szkolne czasy, kiedy to więcej wydawało się lepiej, ciągle jeszcze silnie we mnie siedzą. Całe szczęście moje podejrzenie okazało się nieporozumieniem wielkim jak sama Burdż Chalifa ;) Margaret Mitchell przenosi nas do dziewiętnastowiecznej Georgii - czerwonej ziemi, pól bawełny, wielkich plantacji i beztroskiego życia. Mieszkańcy stanu szykują się do wojny secesyjnej. Nie mają pojęcia, że zburzy ona ich dotychczasowy świat i że wszyscy, którzy nie będą umieli przystosować się do nowego porządku, przepadną. Poznajemy młodziutką Scarlett O'Harę, której sensem istnienia są piękne suknie, bale i rzesze wielbicieli. Zakochana jest w swoim sąsiedzie, Ashleyu Wilkesie i pragnie, aby to właśnie on został jej mężem. Wkrótce przychodzi wojna, a ukochany łamie jej serce żeniąc się ze swoją kuzynką, Melą Hamilton. Scarlett musi zmierzyć się z wieloma trudnościami - przetrwać wojnę, uratować uwielbiany przez siebie dom rodzinny i zadbać o swoich bliskich. Nie zabraknie w jej życiu przygód, a cierpienia będą przeplatały się z zabawami i rozczarowaniami. Przez cały ten czas tylko jedna osoba pozna jej prawdziwą twarz - złośliwy, cieszący się fatalną opinią kombinator, Rhett wydaje mi się, aby Scarlett kogokolwiek mogła pozostawić obojętnym wobec swojej osoby. Albo się tę dziewczynę pokocha, albo znienawidzi. Z radością donoszę, że zaliczam się do tej drugiej grupy. Panna O'Hara jest irytująca, bezwzględna, egoistyczna, po prostu nieznośna. Nie można jednak odmówić jej charakteru. W masie bezbarwnych, nijakich mieszkańców Atlanty wyróżnia się tak bardzo, jak to tylko możliwe. Najczęściej, wbrew wszelkiemu rozsądkowi, mam zwyczaj darzyć sympatią takie postaci. Tym razem jest inaczej i jestem tym faktem naprawdę zachwycona. Zupełnie odwrotnie rzecz ma się z Rhettem Butlerem. Dawno już nie spotkałam się z tak fantastycznym bohaterem i chyba nawet trochę się z w nim zakochałam ;) Ponoć dziewczynki lubią niegrzecznych chłopców. Coś musi w tym być ;) W porównaniu do honorowego, uduchowionego Ashleya, kapitan Butler wydaje się ładnie ubranym, złośliwym prostakiem bez żadnych zasad, a słowo daję, że według mnie ciężko o ciekawsze cechy u mężczyzny :) Oboje ze Scarlett tworzą parę wszech czasów - jednocześnie zabawną, tragiczną, skomplikowaną, romantyczną... W tle ich przygód toczy się wojna pomiędzy Południem i Północą. Jankesi, Konfederaci, niewolnictwo - dla każdego coś się znajdzie. Ta powieść jest najprawdziwszym w świecie arcydziełem. "Przeminęło z wiatrem" to pierwsza książka, którą przeczytałam w nowym 2013 roku i życzę sobie, aby każda kolejna była przynajmniej w połowie tak dobra jak powieść Margaret Mitchell. Jednocześnie resztki mojego zdrowego rozsądku cichutko zwracają mi uwagę, że to niemożliwe. Ta świadomość jest jednak tak brutalna, że nie mogę jej dzisiaj zaakceptować. Idąc za przykładem Scarlett, pomyślę o tym jutro :)
Gdy za oknem ciemno, mokro i zimno, odgrzewam zakurzone audiobooki Briana Tracy, który powtarza stanowczym głosem „zrób to teraz, zrób to teraz, zrób to teraz!”. Na jego twórczości
Prokrastynacja to tendencja do nieustannego przekładania na później ważnych zadań. Każdemu z nas zdarza się nosić z zamiarem zrobienia czegoś ważnego i powtarzać sobie, niczym Scarlett O’Hara: „pomyślę o tym jutro”.Reklama Jednak niektórzy z nas robią to częściej, niemal bezustannie. Jeśli myślimy, że nic nam się nie udaje, niczego nie osiągnęliśmy, to zastanówmy się czy problem prokrastynacji nie dotyczy właśnie nas. Zjawisko ciągłego przekładania i zwlekania szerzy się zwłaszcza wśród studentów. Nie sprawdza się systematyczności w przyswajaniu wiedzy, do egzaminów podchodzi się zwykle po zakończeniu cyklu zajęć. Taki system sprzyja myśleniu: „Zacznę to robić jutro”. Ale jutro przychodzi i znów pojawia się pokusa, by zabrać się za działanie jutro. Jednak prokrastynacja nie dotyczy tylko nauki studentów. Odkładamy na później ważne decyzje życiowe – ślub, zmiana pracy, zmiana partnera, zrobienie dużego projektu, podjęcie studiów, zrzucenie wagi. A im dłużej sobie na to pozwalamy, tym wzmaga się nasz lęk przed zrobieniem tego. Ale dlaczego zwlekamy z robieniem czegoś co jest ważne, zamiast działać? Początkowo powoduje to poprawę naszego nastroju. Usprawiedliwiamy się przed sobą, bo przecież trzeba umyć okna, przesadzić krzewy w ogródku lub wytrzepać dywany- jest mnóstwo rzeczy, które wymagają by się nimi zająć natychmiast (w psychologii społecznej nazywamy to samoutrudnianiem). Albo szybko włączamy wciągający film, by nie dostrzec dopadających nas wyrzutów sumienia. Jednak każdy dzień odwlekania powoduje spadek nastroju, wzrasta też lęk, bo zdajemy sobie sprawę, że mamy niewiele czasu i trudno nam się będzie wyrobić do uzgodnionego terminu. Taka perspektywa też powoduje, że odwlekamy. Ostatecznie siadamy do pracy na ostatnią chwilę i nie jesteśmy zadowoleni z efektów. Myślimy wtedy, że nic nam się nie udaje, nic nie osiągamy, mamy niskie poczucie własnej wartości i nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że to nasze ociąganie się jest przyczyną braku sukcesów. A brak sukcesów wzmaga lęk przed wyzwaniami- koło się zamyka. U źródła prokrastynacji leży właśnie lęk. To on powoduje, że zwlekamy z obawy przed niepowodzeniem. W głowie pojawia nam się mnóstwo katastroficznych myśli: Nie uda mi się, wygłupię się, wyśmieją mnie, inni pewnie zrobią to lepiej niż ja. Nie jest to przyjemne doznanie, dlatego pojawia się pokusa, by przełożyć zadania budzące lęk. Osoby z niską samooceną mają większą skłonność do prokrastynacji. Psycholog społeczny Andrzej Szmajke opisał w swojej książce Maski, jak studenci z niską samooceną unikają nauki przed egzaminem, po to by uchronić się przed negatywnym myśleniem o sobie. Taka strategia powoduje, że zawsze są wygrani, bo gdy nie pójdzie im pomyślnie egzamin- mogą powiedzieć sobie: To dlatego, że się nie uczyłem, nie ma to nic wspólnego z moją inteligencją, a gdy uda się sprawdzian zaliczyć- powiedzą: Nie uczyłem się, a zdałem, nie jest ze mną źle. Jeśli myślimy, że prokrastynacja nas dotyczy, to warto zrobić dwie ważne rzeczy: 1. Gdy znów powiemy sobie: Zrobię to jutro, niech zapali nam się czerwona lampka w głowie. Usiądźmy na chwilkę i zastanówmy się jakie myśli towarzyszą działaniu, które chcemy odwlec. Bardzo często w obliczu lęku mamy skłonność do katastrofizacji, czyli przewidywania najgorszego scenariusza, np. Na pewno to zawalę. Gdy pozwolimy sobie na spokojną analizę, okażę się, że to czego się obawiamy nie jest takie straszne. Warto porozmawiać o tym z kimś bliskim. Samo zmierzenie się z lękiem, wsłuchanie się w obawy powoduje spadek napięcia. 2. Najczęściej mamy do czynienia z prokrastynacją w obliczu działań trudnych, dużych, których efekty są odległe w czasie. Zwykle widzimy ogrom pracy jaki nas czeka i zniechęcamy się, a wystarczy prosta technika behawioralna! Kiedy ciężko nam się zabrać do pracy, ustalmy sami ze sobą, że DZIŚ poświęcimy na odwlekane działanie 10-15 minut. Najtrudniej jest zacząć, ale zrobiony mały kawałek, motywuje nas do kolejnych kroków. Koncentrujmy się na tym, co zaplanowaliśmy na dziś, a nie na tym, co nas jeszcze czeka. Często zdarza się, że gdy już minie te 10- 15 minut, jesteśmy tak zaangażowani, że uświadamiamy sobie, iż działaliśmy znacznie dłużej niż zaplanowaliśmy. A jeśli skończymy, tak jak początkowo zakładaliśmy, to już duży krok na przód. Potem stopniowo wydłużajmy czas. Nie myślmy o długiej drodze, jaka jest przed nami, ale o kroczku, jaki zaplanowaliśmy na dziś. Każdy kolejny krok to mały sukces, który zbliża nas do określonego celu. O autorce Anna Stembalska, psycholog, psychoterapeuta poznawczo – behawioralny w trakcie certyfikacji. Ukończyła studia podyplomowe z zakresu diagnozy psychologicznej oraz Przygotowanie Pedagogiczne. Aktualnie przyjmuje pacjentów w prywatnej Poradni Psychologicznej. Zajmuje się diagnozą psychologiczną oraz terapią w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie. Od 2013r. związana z Domem Samotnych Matek z Dziećmi oraz placówką oświatową. Doświadczenie zawodowe zdobywała również w Warsztacie Terapii Zajęciowej oraz przedszkolnych oddziałach integracyjnych.
Australia's foremost contemporary dramatist, David Williamson, has fashioned a lightweight star-vehicle for popular and versatile local thesp Caroline O'Connor in "Scarlett O'Hara at the Crimson
. 406 332 319 263 201 361 752 591

scarlett o hara pomyślę o tym jutro